Nasza piwnica jest pełna niespodzianek. Oprócz masy słoików,
odkryliśmy również…krzesła. Stare, typowe dla czasów PRL-u. Takie, które
przez mgłę pamiętaliśmy z domu naszych dziadków. J. na pierwszy rzut
oka stwierdził, że nic z tego nie będzie, ale po kilku miesiącach
chodzenia za nim i mówienia co to można z tego zrobić, udało się :)
Wytaszczył
fotel na II pieto i podjął się jego czyszczenia. Fotel był pokryty
kurzem (ale to wiadomo, w końcu był w piwnicy…niewiadomo ile), ale
przede wszystkim lakierem. Rozkręciliśmy go więc, pozostawiając same
drewniane elementy i zaczęliśmy czyszczenie papierem ściernym.
Stare obicie fotela nie było w najgorszym stanie, oczyszczaliśmy je i
postanowiliśmy, że na nie nałożymy nowy materiał. Materiał na obicie
kupiliśmy w Ikei (jest to zwykły materiał…)
Pocięliśmy materiał na odpowiednie kawałki (cały przód był jednym
kawałkiem + tył +boki) i…zaczęliśmy szyć. Ręcznie. Serio, serio. No
kidding. Oczywiście, szybciej i lepiej byłoby maszyną, ale nie posiadam
(tutaj należy puścić oczko w stronę J.)
Szycie zajęło jakieś 5 godzin i po tym czasie fotel był gotowy. No,
prawie, bo pierwotny pomysł był taki, aby jego nogi pomalować na biało.
Pomalowaliśmy i dalej taki stoi, niemniej jednak planuje je z powrotem
zamienić.
Podziwiam za wytrwałość w szyciu!
OdpowiedzUsuńDzięki Doriska! Były chwile załamania, ale ostatecznie udało się skończyć :)
Usuń