Święta, Święta i po…Świętach! Co
roku mijają za szybko pozostawiając po sobie jedynie kilka kilogramów więcej :) Ale Święta to również
prezenty!
W tym roku postanowiliśmy z J. na
prezenty DIY. Szybko postanowiliśmy, że prawie wszyscy dostaną koszulki! (Ja postanowiłam, J. ochoczo przytaknął, bo oznaczało to kilka godzin mniej w sklepach).
Po pierwszych
problemach z wyborami rozmiarów (przyznaję, w tym lepszy jest J.), przyszedł
czas na malowanie. Tutaj nic się nie zmieniło, czyli ja siadłam do komputera u robienia wzorów, a J. do PS3 (jak znajdziecie jakąś promocję na Battelfield 4 dajcie znać!).
Koszulki wyszły całkiem nieźle, a przynajmniej J. na każdy mój okrzyk „skończone”,
krzyczał: „Fajna. Też chcę taką”.
Wyjątkiem były te z napisem „Księżniczka”
i „If lost please return to Ryan Gosling” - nie wiem czemu :)
Koszulki były malowane farbą do
tkanin Fevicryl (niestety Kraków nie ma wielkiego wyboru w tym temacie i
czarnej Farby szukaliśmy 2 dni…), a następnie utrwalane na lewej stronie poprzez
prasowanie.
Według producenta utrwalanie należy
rozpocząć najwcześniej 24 godziny po malowaniu. Ja czekałam nawet kilka dni,
gdyż większe, pomalowane w całości na czarno fragmenty cały czas wydawały mi
się wilgotne. Podczas prasowania najlepiej włożyć np. karton (albo. Np. papier,
folię – coś co wsiąka farbę), aby farba nie przebiła się na drugą stronę.
Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęć wszystkich koszulek - mam jednak nadzieje, że obdarowani je doślą :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz